To co jeszcze rok temu wydawało się bardzo odległymi planami dzisiaj stało się faktem. To był trudny rok. Z jednej strony wszystkie przygotowania i wydatki były korygowane przez trwający kryzys ekonomiczny z drugiej strony chcąc poprawić kondycję narzuciliśmy sobie dość ostry rygor żywieniowy i przygotowań fizycznych. Setki godzin spędzonych na siłowni i w terenie, wiele wypraw w Tatry (również zimą), dodatkowe szkolenia w zakresie medycyny wysokogórskiej i wspinaczki. Powiecie i po co to wszystko..? przecież są tacy (nawet tu na geoblogu - pozdrawiam Sypkarolę) którzy część tej trasy pokonali w trampkach i bez żadnych przygotowań. Zgadza się ale góry, które są ze mną od najmłodszych lat zawsze traktowałem bardzo serio z respektem i z szacunkiem. Jeżeli wszystko pójdzie dobrze to przed nami kolejne wyprawy a wiedzy nigdy dość. Zapraszam wszystkich do wspólnej wędrówki. W miarę możliwości postaram się o regularne wpisy przy użyciu telefonu satelitarnego choć zapewne będzie znacznie mniej zdjęć niż z ostatniej naszej podróży do Nowej Zelandii bo transmisja danych jest mocno ograniczona.
Plan jest taki. Jutro razem z Maćkiem ruszamy do Londynu. Pojutrze już w pełnym składzie wraz z Tomkiem przez Katar lecimy do Kathmandu. Po dniu odpoczynku samolotem do Lukli a stamtąd na szlak - okrężną drogą przez Gokyo i wysoką przełęcz Cho La do bazy pod Everestem. Kolejny etap to dojście do bazy pod Island Peak (Imja Tse 6189m) przez trudną przełęcz Kongma La. Jeżeli pogoda pozwoli to na zdobycie tego sześciotysięcznika chcemy poświęcić 3 dni i z powrotem na dół do Lukli i Kathmandu. Przed nami 4 tygodnie wędrówki.
Do usłyszenia.