Czasu do odlotu jest całkiem sporo a hotel blisko lotniska więc nie spieszymy sie zbytnio. Po śniadaniu pakujemy się w taksówkę ( cena taka sama jak za autobus przy 4 osobach) i jedziemy na terminal 3. Lotnisko Heathrow to naprawdę miasto w mieście, imponuje rozmiarami. 5 terminali, setki okienek do odprawy i przy każdym dziesiątki ludzi. Przypomina ogromne mrowisko, którym tak zachwycaliśmy się obserwując go w Muzeum Historii Naturalnej. Jedynym odstępstwem w lotach od linii Air New Zealand na naszej trasie jest dzisiejszy lot do Tokio. Lecimy z Virgin Atlantic i właśnie w ich strefie znaleźliśmy się teraz. Pierwsze co rzuca się w oczy to automaty to odprawy. Ich użycie nie jest twoim przywilejem tylko obowiązkiem. Musisz włożyć paszport, stroną ze zdjęciem pod czytnik. Po zeskanowaniu i przyjęciu danych przez system wybierasz miejsce docelowe lotu. Podobnie postępujesz z każdym paszportem. Po skompletowaniu całej swojej załogi przechodzisz do wybrania miejsca w samolocie. Ostatnią czynnością jest wydrukowanie biletów i kart pokładowych. Teraz dopiero możesz stanąć w kolejce do oddania bagaży. W zasadzie ich waga nie zwraca tu niczyjej uwagi. Inna sprawa, że na trasach międzykontynentalnych możesz mieć 2 walizki na osobę byle nie za ciężkie. Po uporaniu się z bagażami przechodzimy do kontroli i tu też jest trochę inaczej niż u nas. Pierwsza kontrola to oddanie wszystkich rzeczy, których według opisu na informacji nie możesz zabrać ( rozpoczęte napoje itd.) Kolejna to kontrola paszportowa i karty pokładowej. Następna to typowy skaner i bramka. Ostatnia i tu dla nas niespodzianka to skaner tylko dla butów. Ty wędrujesz na bosaka a buty jadą na pasie... Po całej operacji mamy jeszcze godzinę do wpuszczenia do samolotu - siedząc w poczekalni oglądamy ten kolorowy tłum przewalający się wokół nas. Teraz widać prawdziwość ulicznych plakatów reklamujących Londyn jako miasto 1000 języków i dialektów. Kiedy przy naszym locie wyświetla się numer bramki okazuje się, że mamy przed sobą wg opisu 20 minutowy spacer a zatem prawie 2 km do przejścia. Sprawę przyspieszają długie pasy transmisyjne na których podwajasz swoją prędkość. Kolejki przy bramce nie ma - organizacja wzorowa. Kiedy rozpoczyna się wejście na pokład wpuszczane są kolejne strefy numerowe co tym bardziej czyni spokojnym wejście ponad 300 osób na pokład. Piszę o tym bo przypominam sobie odprawę i wejście na pokład EasyJeta z nienumerowanymi miejscami..;o)
Zajmujemy środkowy rząd z tyłu samolotu. Przed nami 12 godzin lotu i 9 stref czasowych. Według zapowiedzi przez głośnik mamy spóźnialskich na pokładzie. Czekamy do samego końca ale nie zjawiają się i już spóźnieni ustawiamy się w długiej kolejce samolotów do startu. Kiedy przychodzi nasza kolej mamy 45 minut spóźnienia. Wolno i ciężko odrywamy się od ziemi. Przed nami długi lot.