Geoblog.pl    arturkr    Podróże    NOWA ZELANDIA 2009    Wellington i rejs na wyspę południową
Zwiń mapę
2009
26
lut

Wellington i rejs na wyspę południową

 
Nowa Zelandia
Nowa Zelandia, Picton
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 21113 km
 
Oj, dzisiejsza noc była wyjątkowo zimna. Dodatkowo zmroziły nas pierwsze słowa wypowiedziane rano przez Kajtka. „Tato chyba boli mnie ucho...” natychmiast rzuciliśmy się w poszukiwaniu czy aby na pewno zabraliśmy antotalgin. Nauczeni doświadczeniami letniej podróży po Skandynawii teraz zapakowaliśmy ze sobą pół apteki, tylko najczęściej tak bywa, że jak coś jest potrzebne to tego właśnie nie ma. Na szczęście specyfik był i ucho zostało zakropione. Młody ma przykazanie by chodzić w kapuzie na głowie, może jakoś obejdzie się bez lekarza. Dzień wstał wietrzny i chłodny. Zebraliśmy się szybko bo czasu jak na lekarstwo. Obowiązkowe poranne karmienie ptactwa różnej maści i ruszamy do Wellington. Do centrum mamy jakieś 15 km, wczoraj w drodze na camping męczyły nas korki, dzisiaj w stronę miasta jedzie się płynnie. Na parkingu przed muzeum Te Papa jesteśmy parę minut przed otwarciem i tu pierwszy szok - muzeum jest bezpłatne. Punktualnie o 10.00 ruszają ruchome schody a my razem z nimi. Muzeum zostało otworzone w 1998 i zgodnie z opisem w przewodniku było mocno krytykowane za sposób interaktywnej prezentacji zbiorów i naukę poważnych zagadnień poprzez zabawę. Muzeum podzielone jest na kilka ekspozycji stałych i część zmiennych w których urządzane są wystawy. W tych drugich dzisiaj króluje malarstwo Moneta. Już pierwsza sala wprawiła nas w osłupienie a z każdą oglądniętą gablotą nabierałem przekonania, że będzie to jedyna rzecz jaką dzisiaj zobaczymy.. ;o)) , Gocha i Kajtek są prawdziwymi fanami takich rzeczy. Nie sposób opisać całości i nawet nie zamierzam tego czynić. Wszystkich chętnych odsyłam na stronę muzeum www.tepapa.govt.nz Nawet ja, który zdecydowanie przedkładam widoki do fotografowania nad pobyt w muzeum stwierdzam, że czegoś takiego jeszcze nie widziałem i z bólem serca przyspieszałem całą resztę by zdążyć przed odpłynięciem choć chwilę nacieszyć oko panoramą Wellington z górnej stacji tak charakterystycznego dla miasta czerwonego wagonika kolejki miejskiej. Jestem przekonany, że tak naprawdę by spokojnie obejrzeć wszystkie projekcje multimedialne, pooglądać zawartość gablot i interaktywnie uczestniczyć w zwiedzaniu potrzeba całego dnia a zapewne i w drugim byłoby jeszcze co robić. Po wyjściu byłem wrogiem numer 1, no ale cóż...;o)) Nadeszła godzina 13.00 i trzeba było zameldować się w porcie. Prom przypłynął spóźniony i widać było, że już trochę przeszedł w swoim morskim życiu. Opróżnianie i ponowny załadunek zajął prawie godzinę a więc opóźnienie wzrosło do 90 minut. Po wyjściu w morze Wellington wygląda jak przedmieścia Auckland rozrzucone po okolicznych wzgórzach. Tylko ścisłe centrum ma kilkanaście wysokich budynków. Po opuszczeniu samochodu znaleźliśmy sobie miejsce z przodu i teraz trochę zaczyna huśtać. Przeczulony na tym punkcie idę poszukać czegoś innego ale chodząc po statku chyba się przyzwyczajam i zostajemy już na miejscu. Rejs trwa 3,5 godziny i ponad połowa przypada na lawirowanie pomiędzy wysepkami Marlborough Sounds czyli pierwszego fragmentu wyspy południowej. Widoki są pyszne więc większość „szalejących fotoreporterów” władających przeróżnymi językami świata biega z obłędem w oczach od jednej burty do drugiej. Mam wrażenie, że i ja ulegam tej manii...;o)) W pewnym momencie pada hasło „delfin” ale niestety jestem po tej złej stronie i mogę go tylko obserwować z daleka gdy już inni nacieszyli wzrok. Do portu w Picton przybijamy około 19.00 i po wyjechaniu na ląd gnamy co sił na camping. Jutro rano gra Lech i Kacper uparł się, żeby znaleźć pewne miejsce z internetem. Mamy dużo szczęścia, że wyjeżdżamy jako pierwszy campervan ze statku bo to daje nam przewagę i bierzemy przedostatnie wolne miejsce. To nie znaczy, że nie byłoby gdzie spać bo w Picton są jeszcze trzy inne campingi ale tylko ten ma internet. Po rozłożeniu się na miejscu ruszamy do miasteczka, pomimo że pełne kafejek i knajpek jest raczej puste o tej porze. W pierwszej, która nam wpadła w oko zamawiamy coś na ząb i już po ciemku wracamy do samochodu. Zobaczymy co przyniesie jutrzejszy dzień, od planowania i przeliczania kilometrów boli mnie głowa - zostało tak niewiele czasu i tyle rzeczy do zobaczenia.....
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (71)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (1)
DODAJ KOMENTARZ
BPE
BPE - 2009-02-27 12:53
Super widoczki, pozazdrościć :-))
 
 
arturkr
Artur Kr
zwiedził 4.5% świata (9 państw)
Zasoby: 75 wpisów75 64 komentarze64 2156 zdjęć2156 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróże
03.07.2014 - 21.07.2014
 
 
02.04.2010 - 20.01.2011
 
 
12.02.2009 - 12.03.2009