Geoblog.pl    arturkr    Podróże    HIMALAJE - Nepal 2010    Londynu ciąg dalszy
Zwiń mapę
2010
04
kwi

Londynu ciąg dalszy

 
Wielka Brytania
Wielka Brytania, Londyn
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 1413 km
 
Wstajemy wcześnie bo po pierwsze dzisiaj zwiedzamy Londyn a po drugie Tomek przestrzegał przed późnym śniadaniem ze względu na bardzo dużą liczbę gości. Po raz kolejny dzięki uprzejmości Tomka mamy trochę lepiej niż pozostali goście hotelu ….. ;o))
Tomek zabiera nas do siebie po 10 tej. Chwilę marudzimy im w domu a później ruszamy metrem na Picadilly. Plan jest niezbyt oryginalny ale czasu niezbyt dużo i w zasadzie chcemy zobaczyć to co najważniejsze na szlaku 3-4 godzinnych wycieczek. Już na pierwszy rzut oka widać, że kwietniowy Londyn jest dużo bardziej wiosenny niż kwietniowy Kraków i to nie tylko dzięki klapkom z bosymi stopami w metrze ale głównie dzięki zieloności traw i sporej ilości kwiatów oraz kwitnących drzew. 4 dni wolnego tzw. bank holidays sprawia, że wszędzie jest mnóstwo ludzi. Zaglądamy na Trafalgar Square potem Westminster Abbey i Big Ben. Na koniec wpadamy do Jej Wysokości. Piętrusem wracamy do domu Tomka i Moniki zawracając im głowę do wieczora i zajadając się różnymi pysznościami. Wieczorem już jako ostateczna trójca ruszamy na Heathrow. Odlatujemy z trójki. Na terminalu kocioł narodów. Nie wiem jak oni to robią, że to wszystko potrafi tak funkcjonować. Znajdujemy okienka Qatar Airways i zostajemy odprawieni ….najczystszą polszczyzną przez panią Kasię z Warszawy. Bardzo nam się miło zrobiło bo razem z Maćkiem mamy lekki nadbagaż a tak jest bez kłopotów. Po odprawie mamy jeszcze chwilę czasu więc udaje nam się wykonać krótką video konferencję z domem i na tablicy pojawia się komunikat o otwartej bramce. Ładujemy się do samolotu. Qatar Airways jako nieliczne linie lotnicze mają 5 gwiazdek więc będziemy skrzętnie porównywać …... Samolot jest pełny. Dużą część stanowią egzotyczni dla nas mieszkańcy Bliskiego Wschodu ubrani oczywiście w ich tradycyjne stroje. Nie mam śmiałości robić zdjęć a szkoda. Może rano coś pstryknę. Samolot jeszcze przed czasem wolno wytacza się na pas startowy. Rozpęd i jesteśmy w powietrzu. Wszędzie wokół arabskie napisy i mowa niepodobna do żadnego ze słyszanych dotychczas języków. Ruszamy do Dohy - stolicy Kataru. Przed nami 7 godzin lotu. Próbujemy tradycyjne zabijacze czasu czyli monitory a Maciek dopiero przy czwartych słuchawkach ma głos w obu uszach. Stewardesa już myślała, że sobie jaja robimy ale ładna była to sobie chłopaki pogadali :o)) Po kolacji czyli mniej więcej gdzieś nad Rumunią wolno i stopniowo wygaszają światła. Większość układa się do spania a ja biorę się do pisania. Kończę po godzince bo sen mnie rozkłada a przecież jutro też jest dzień... Mam nadzieję :o))
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (53)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
arturkr
Artur Kr
zwiedził 4.5% świata (9 państw)
Zasoby: 75 wpisów75 64 komentarze64 2156 zdjęć2156 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróże
03.07.2014 - 21.07.2014
 
 
02.04.2010 - 20.01.2011
 
 
12.02.2009 - 12.03.2009