Geoblog.pl    arturkr    Podróże    HIMALAJE - Nepal 2010    Do Kathmandu przez Dohe
Zwiń mapę
2010
05
kwi

Do Kathmandu przez Dohe

 
Katar
Katar, Doha
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 6625 km
 
Tego snu to tak wiele nie było bo nie potrafię spać na siedząco. Wcześnie rano wschodzące słońce i obniżający lot samolot pozwoliły dojrzeć przez okna pustynie ciągnące się w nieskończoność, Po chwili zaczęły się drogi i palmy a po jeszcze paru minutach wylądowaliśmy w całkiem sporym mieście z majestatycznymi sylwetkami wieżowców w oddali. Doha bo o niej mówię jest stolicą Kataru a jej lotnisko ma ambicje stać się punktem przesiadkowym w tamtym rejonie. Samo lotnisko ciągle jest jeszcze budowane i nie dorobiło się rękawów. Autobusy skrzętnie przywożą i odwożą ten egzotyczny i kolorowy tłum wylewający się z lądujących samolotów. Czekamy 2 godziny a w zasadzie to walczymy z ciężkimi od braku snu głowami. Tu też spotykają mnie dwie niemiłe sprawy, Po pierwsze okazuje się, że nie sprawdziłem przysłanych w ostatniej chwili akumulatorów do aparatu i niestety nie pasują co sprawia, że w jednym z nich nie mam nic na wymianę. Zaraz później tuż po otwarciu bramki muszę „powalczyć” o bagaż podręczny który miła Pani w okienku uparła się, że jest jednak za ciężki i nie pozwala mi go zabrać na pokład a przecież mam tam cały sprzęt fotograficzny. I znowu z odsieczą przychodzi koleżanka o słowiańskim rodowodzie odprawiająca pasażerów w sąsiednim okienku i po krótkiej rozmowie pań zostaję wpuszczony.
W samolocie w zasadzie cały czas śpimy i nawet nie ma na to wpływu pełen kubek wody potrącony przez sąsiada Tomka który ląduje mu na spodniach robiąc typowo polskiego Śmigusa-Dyngusa. W końcu są Święta !!! Na piętnaście minut przed lądowaniem z chmur wyłaniają się pierwsze masywy górskie. Robią naprawdę wrażenie i są przedsmakiem tego co nas czeka. Na lotnisku procedura wypełniania formularzy, opłaty i otrzymywania wiz ciągnie się w nieskończoność tracimy na to ponad 1,5 godziny a tymczasem nasze bagaże dostają kręcioła od jazdy po transporterze . W końcu wychodzimy i od razu zostajemy napadnięci przez dziesiątki chętnych do niesienia bagażu, podwożenia i organizowania czegokolwiek.... Jest również i ten właściwy człowiek, który czeka na nas z tradycyjnym powitaniem i zabiera nas do samochodu a potem do hotelu. Śpimy na Thamelu czyli w dzielnicy turystycznej. Pierwsze kilometry do hotelu wiodą przez biedne dzielnice i obrazy za oknami samochodów są naprawdę tragiczne. Bieda i bród. Do tego niekończący się ryk klaksonów i chyba brak jakichkolwiek zasad poruszania się po ulicach. Im bliżej hotelu tym krajobraz wydaje się dużo przyjaźniejszy dla nieprzyzwyczajonych do tego gwaru przybyszów z Europy. Hotel jest całkiem, całkiem. Cudów nie ma ale jest czysto i schludnie. Od razu pytam o internet ale się zepsuł - może będzie jutro. Ram bo tak na imię ma właściciel agencji organizującej nam wyprawę robi nam krótką odprawę i przedstawia przewodnika o imieniu Tika. Jutro poznamy także przewodnika wspinaczkowego i całe przedpołudnie poświęcimy na kompletowanie i sprawdzanie sprzętu. Jeżeli czas pozwoli coś pozwiedzamy ale generalnie zostawiamy to na powrót. Dostajemy jeszcze kilka rad dotyczących jedzenia, pod żadnym pozorem nieużywania niebutelkowanej wody do picia, nawet mycie zębów zalecają wodą ze sklepu itd itp. Rozchodzimy się kierując kroki do restauracji. Jedzenie nie najgorsze choć nie wszyscy mają szczęście w zamawianiu. Na zewnątrz wszędzie słychać pracujące agregaty prądotwórcze. O 23 zalega cisza a z nią robi się ciemno i hotel pogrąża się we śnie. My także udajemy się na spoczynek. Ciekawe czy z tym prądem to tak zawsze...?
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (27)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
arturkr
Artur Kr
zwiedził 4.5% świata (9 państw)
Zasoby: 75 wpisów75 64 komentarze64 2156 zdjęć2156 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróże
03.07.2014 - 21.07.2014
 
 
02.04.2010 - 20.01.2011
 
 
12.02.2009 - 12.03.2009