Geoblog.pl    arturkr    Podróże    HIMALAJE - Nepal 2010    Odwiedziny w Everest Base Camp i powrót do Lobuche
Zwiń mapę
2010
17
kwi

Odwiedziny w Everest Base Camp i powrót do Lobuche

 
Nepal
Nepal, Lobuche
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 10181 km
 
Uparcie zaczynam swoją notkę od informacji jak minęła noc ale tutaj wysoko w górach dobrze przespana noc to już połowę sukcesu dnia następnego.... Niestety Maciek znowu nie spał. Nie miał już dodatkowych atrakcji ale bezdech daje mu strasznie w tyłek. W zasadzie jak go obserwowałem chwilę to 10-15 sekundowe przerwy następują co 4-5 oddech. Poczytaliśmy trochę w naszych materiałach kursowych a rano jeszcze raz nasza nowa koleżanka Ania upewniała się u ich lekarza wyprawowego jak to z tą przypadłością jest. W zasadzie dopada 70 % nocujących na dużych wysokościach. W większości przypadków nie jest groźna. Często pomaga zażycie tabletki Diuramidu przed snem i spanie w pozycji pół siedzącej. Najważniejsze, żeby pokonać strach przed taką sytuacją a później oczywiście przetrwać dzień po nie przespanej nocy.
Dzisiaj idziemy do Bazy pod Mount Everestem. Droga zajmuje około 2 godzin. Ruszamy z Gorak Shep razem z małą karawaną jaków i prowadzącą to stadko kobietą. Poganiaczka cały czas gwizda 10 sekundową melodie mającą chyba na celu zachęcić zwierzaki do marszu. Karawana porusza się dokładnie naszym tempem. Nie sposób ich zostawić w tyle ani przepuścić do przodu. Po dwóch godzinach melodia sama się już gwizda w naszych głowach i mamy wrażenie że zostanie z nami do końca życia. Po drodze jesteśmy świadkami jak niewielki kawałek lodowca spływającego z Nuptse odrywa się lecąc lawiną w dół. Lawina jest malutka ale huk jaki robi jest zupełnie niewspółmierny do jej wielkości. Boże jak musi brzmieć naprawdę duży obsuw. Przechodzimy przez lodowiec i jesteśmy na terenie Bazy. Jak okiem sięgnąć namioty. Na pewno jest około 50-60 ekip czyli kilkaset rozbitych namiotów różnej wielkości i kolorów. Wszędzie wre obozowe życie. W zasadzie sezon wspinaczkowy dopiero się rozpoczął. Ice fall został otwarty tydzień temu i poręczówki zostały założone dopiero do obozu II. Ekipy rozbite pod górą gór reprezentują chyba wszystkie kontynenty. Robimy mnóstwo zdjęć i spędzamy tam ponad godzinę. W drodze powrotnej do bazy dochodzi również Anka Lichota i jej międzynarodowa ekipa. Wczoraj opowiadała nam, że pozwolenie ich grupy opiewa na pierwszy start 16 maja i zanim ruszą do ataku szczytowego będą musieli pokonać ten cholerny Ice fall najeżony szczelinami przynajmniej 6 razy. Robimy sobie ostatnie wspólne zdjęcia być może z 5 Polką która stanie na Evereście i po pożegnaniu ruszamy w dół. Droga do Gorak Shep mija szybko chociaż Maciek coraz bardziej odczuwa trudy nie przespanej nocy. Po drodze wyprzedzamy ekipę, która transportuje wysokościowego Szerpę pod tlenem. Nie pytamy o szczegóły bo jakoś nie wypada. Gorak Shep to taki ostatni punkt ze sklepikiem i nawet wolno bo wolno ale działającym internetem. Towarzystwo tam bawiące bardzo wyraźnie dzieli się na tych którzy będą tu wpadać co jakiś czas podczas ich kilkutygodniowej przygody z Everestem jak i tych którzy osiągnęli swój punkt docelowy i teraz już zaczynają wracać. Podobnie jest i z nami. Od teraz z każdym dniem będziemy bliżęj końca zarówno jeżeli chodzi o czas jak i odległość od domu. Z każdą też nocą będziemy spać na mniejszych wysokościach ( poza nocą w obozie przed atakiem szczytowym) a to może nam tylko wyjść na dobre. Ruszamy w drogę powrotną ku naszemu małemu Everestowi czyli Island Peak. Co ciekawe ilekroć w czasie naszych rozmów z tymi którzy szli na Everest mówiliśmy o swoich planach próbując umniejszać wagę naszych zamiarów zawsze spotykaliśmy się z odpowiedzią że Island Peak to bardzo fajna góra i również pewnego rodzaju wyzwanie traktowane czasami jako aklimatyzacja przed poważniejszymi wyzwaniami..... No zobaczymy i to już całkiem niedługo. Do Lobuche docieramy przy dźwiękach rozpoczynającej się burzy. Z nieba sypie zamarznięty deszcz wielkości ziaren kaszy pęcak. Dobrze, że już jesteśmy na miejscu. Mamy rezerwację w tym lepszym schronisku. Niestety zepsuty jest prysznic na który bardzo liczyliśmy. Zamawiamy kolacje i w zasadzie stwierdzamy, że już mamy dość w kółko tego samego żarcia. Oczywiście robimy konkurs życzeniowy polskich potraw do zjedzenia i pogrążamy się każdy w swoich zajęciach.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (30)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (1)
DODAJ KOMENTARZ
haneczka
haneczka - 2010-04-18 10:05
Artur! Podziwiam Cię. Spełnianie marzeń to coś fantastycznego. Gratuluję wspaniałej relacji z wyprawy. ZDJĘCIA- fantastyczne po prostu niesamowite.
POWODZENIA na dalsze dni.
 
 
arturkr
Artur Kr
zwiedził 4.5% świata (9 państw)
Zasoby: 75 wpisów75 64 komentarze64 2156 zdjęć2156 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróże
03.07.2014 - 21.07.2014
 
 
02.04.2010 - 20.01.2011
 
 
12.02.2009 - 12.03.2009